18 czerwca

Emocje dziecka- jak sobie z nimi radzić?




Emocje to zawsze temat rzeka, szczególnie jeśli chodzi o małe dzieci. Trudno nam zaakceptować, że kilkuletni maluch odczuwa niema ten sam zestaw emocji co dorosły. Z wielkim trudem przychodzi nam myślenie "w trybie malucha", dlatego też przeważnie odwracamy jego uwagę. Zachowujemy się, jak gdyby nigdy nic albo, co gorsze sądzimy, że dziecko nie ma prawa czuć tego co czuje. I niestety nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo możemy tym skrzywdzić nasze dziecko.
Z tym, co czujemy jest tak, że jak coś mocno na nas wpłynie to płaczemy, przeklinamy na czym świat stoi lub wybuchamy śmiechem. Klikamy nerwowo długopisem, rzucamy talerzami lub krzyczymy. Chowamy głowę w poduszkę. przytulamy tego, kto siedzi obok lub zamykamy się w swoich czterech ścianach. Oglądamy seriale, słuchamy muzyki, rysujemy, piszemy lub idziemy na jogging. Ewentualnie na siłownię. Cały wachlarz emocji i setki sposobów na radzenie sobie z nimi. Dziecko z kolei wrzeszczy jak opętane, zalicza rzut za trzy punkty na podłogę, łzy płyną potokiem i przeważnie samo nie wie, czego chce. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego wszelkie próby nie przynoszą rezultatu? A no dlatego, że dziecko, jak to dziecko, istota niezbyt jeszcze ogarniająca do końca otaczającą rzeczywistość, najzwyczajniej w świecie NIE ROZUMIE co się z nim dzieje. To dlatego emocje, z jakimi zmaga się maluch każdego dnia są tak skrajne. Od miłości do nienawiści. Od euforii do stanu permanentnej rozpaczy. Od szczęśliwej miny i uśmiechów od ucha do ucha, aż do początków depresji i stanów lękowych.



JAK POMÓC DZIECKU?
Przede wszystkim, zarówno dorosłym jak i dzieciom, w trudnych chwilach pomaga rozmowa i nazywanie emocji. Kilkulatek najzwyczajniej w świecie nie rozumie, dlaczego akurat w tej chwili czuje smutek, a za moment wybucha gromkim śmiechem. 
-Jest Ci bardzo smutno, bo koleżanka nie chciała się z Tobą pobawić?
-Przewróciłaś się i boli Cię kolanko, czujesz ból...
- Jesteś zła, bo siostra zniszczyła Twój obrazek..
Takich przykładów mogę wymienić wiele, bo mnogość różnych kłopotów dziecięcego dnia codziennego jest przeogromna. Ale, kochani, nie bójmy się mówić o uczuciach z własnym dzieckiem. Sprawmy, by czuło się bezpieczne, akceptowane, by chciało z nami rozmawiać, bez obaw, że zlekceważymy to, co się z nim dzieje, przytakując bezmyślnie "mhm", "tak, tak".

CZY ZŁOŚĆ JEST DOBRA?
To pytanie z rzędu tych trudnych i choć wielu z was się z tym nie zgodzi to odpowiedź brzmi: "Tak, złość jest dobra i wbrew pozorom bardzo potrzebna." Dziecko, mając możliwość przeżywać ją, uczy się kontroli nad sobą, zmniejsza wydzielanie adrenaliny w organizmie i przede wszystkim dziecko, znając sposoby opanowania złości o wiele rzadziej złości się w nieadekwatnych sytuacjach.


JAK TO WYGLĄDA U NAS?
Owszem, nie  zawsze się chce. Po całym dniu poza domem jedyne, o czym się marzy, to własne łóżko i kołderka i zakopanie się w tych czeluściach aż do rana. A tu przychodzi uchachana trzylatka tylko po to, by po soczystym buziaku zacząć wrzeszczeć. Że herbatka w kubku z misiem, a ona chciała w czerwonym. Że kanapka przekrojona na pół, a ona chciała na cztery. Że piżama nie ta, że dziś bajka o misiu czytana po raz setny, bo ta o żyrafie nie jest fajna. Że na spacer w przedszkolu nie idziemy, bo ona nie chce. Na szczęście takich dni mamy naprawdę mało, ale walka o to trwała dość długo.
Przede wszystkim, gdy Zuza zaczęła przechodzić tzw "bunt dwulatka" ustaliliśmy ze Ślubnym jeden, wspólny front. Czyli, jak mama mówi nie, to choćby się waliło i paliło, a psy tyłkami szczekały tata też mówi nie. Drugim krokiem była konsekwencja w działaniu. Czyli, gdy Zuzka chciała wymusić coś na nas płaczem i wyciem (ewentualnie rzutem za trzy punkty na podłogę), to nigdy się nie złamaliśmy, chociaż wypracowanie tego szło nam opornie. No bo jak nie dać temu wyjącemu dzieciakowi bajki, żeby tylko w domu zapanowała cisza. To takie kuszące.
No i po trzecie, gdy mała zaczynała histeryzować i nie szło się z nią w ogóle dogadać, zaprowadzaliśmy ją do jej pokoju, żeby się wypłakała, wykrzyczała i wyciszyła. Oczywiście pod naszym czujnym okiem, żeby nie zrobiła sobie krzywdy. Potem któreś z nas przychodziło do pokoju, sadzało młodocianą na kolana i rozmawiało. Pewnie, że początkowe rozmowy wyglądały podobnie: Dlaczego płaczesz i krzyczysz? Cisza. Coś się stało? Cisza. Jesteś smutna/zła/zmęczona/głodna? (niepotrzebne skreślić). Nie. Jednak z czasem rozmowy zaczęły nabierać innego kształtu i teraz nasza trzylatka potrafi mówić nie tylko o swoich uczuciach, ale też zauważa je u innych. "Mamo, dlaczego jesteś smutna?" (to pytanie zadała mi, gdy zaczęłam leczyć zapalenie spojówek i rogówki i oczy miałam wiecznie czerwone i załzawione), "Mamo dziś było fajnie, podobała mi się wycieczka", " Dziś biegaliśmy w przedszkolu i ciocia się zdenerwowała."

Jak widać emocje to nie taki straszny potwór, tylko coś z czym można sobie poradzić. Wystarczy tylko spróbować. A jak to wygląda u Was? Macie jakieś ciekawe sposoby na pokonanie dziecięcych humorków?

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI SKOMENTUJESZ TEN TEKST, A JEŚLICHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO- ZAPRASZAMY NA FANPAGE'A :) 

1 komentarz:

  1. Dziecięce humorki potrafią dać nieźle w kość ;) Niestety mimo bycia mamą od 11 lat nadal nie znalazłam na nie metody ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 petite-stories , Blogger